W cieszynie na rynku dziewuchy są szumne
Ile tak naprawdę znamy cieszyńskich pieśni, poza znanymi: "Płyniesz Olzo", "Ojcowski dom", czy "Szumi jawor"? Powstaje śpiewnik piosenek "Cieszyńskiej Krainy", więc jeśli znacie tradycyjną i charakterystyczną pieśniczkę Ziemi Cieszyńskiej, którą śpiewacie wraz z waszymi rodzinami podczas biesiad, podzielcie się nią.
Skąd pomysł na powstanie takiego śpiewnika? Śpiewnik powstanie o teksty mieszkańców, stąd prośba o ich nadsyłanie - przyznaje Donocik i dodaje, że śpiewnik zostanie wydany tradycyjnie w wersji papierowej i będzie mógł go otrzymać bezpłatnie każdy mieszkaniec naszego regionu. Wydany śpiewnik będzie w formie folderu, aby był praktycznie wykorzystany i zabrany "pod rękę".
Na cieszyńskij ziymi dycki sie śpiywało, śpiywali przed robotóm, po robocie, przi szkubaczkach, łuskaczkach, w kojściele, bo Cieszyniocy to je naród wiesioły. Śpiewały starki swojim wnukóm i Mamy jak kolybały dziecka w kolybce. Chłopi jak chlastali piwsko w putyce i jak kosili trowe na miedzach Cytat pochodzi ze rynku www.
Jeśli znacie teksty piosenek, możecie przesyłać je listownie na adres stowarzyszenia: Skoczów, ul. Mickiewicza 9, lub mailem na: biuro cieszynskakraina. Najbardziej popularne teksty umieszczone zostaną w śpiewniku. Więcej informacji na stronie. Fajnie by było jakby śpiewnik był z nutami. Mam nadzieję, że to będzie porządna publikacja, a nie urzędnicza popelina jakich wiele.
Wydajcie coś, co będzie fajne, a nie jakieś badziewie, bo Wam zostało za dużo pieniędzy i nie wiecie co z nimi szumne, a oddać szkoda KulturaWiadomościPowiat - 28 luty W Cieszynie na rynku dziołuchy sóm szumne, óny rade tańcujóm. Twój urok zachwyca wszystkich,Ty wszystkich ubogacasz. Od dziada mojego zaczerpniętą wiedząwciąż szumne zakochuję się w Tobie Ty zaś w swym majestatycznym milczeniuUrokliwie trwasz,Pamiętając stare dziejeI dając nam schronienie,Byśmy pełni dumyRysowali obraz Twego wizerunkuW sercach.
Gdzie legenda się kończy, a gdzie prawda zaczyna? Wnet się dowiem wędrując uliczkami Cieszyna. Wypada ją bezwątpienia rozpocząć od pradawnego Zamkowego Wzgórza, aby zobaczyć jak Z Góry Zamkowej patrzy w dolinęStoi cieszynie, spokój w niej gości. Zsyła promienie w śląską krainęWieża Piastowska — symbol polskości.
Przed wiekami zbudowana,Góruje nad częścią miasta. Kilka razy odnawianaMa wykute herby Piasta. O piastowskim rodowodzieNatomiast znany współczesny literat i publicysta śląski, Bolesław Lubosz, w następującysposób określa to miejsce:Niepokojąca góra nad Olzą - tytaniczna i spękanaOd wewnątrz, od gotującej się w niej historycznej dziewuchy.
Później, w tzw. Tędy również przemieszczały się znaczne grupy ludności w czasie tzw. Wreszcie, około VII wieku, zaczęła się tu osiedlać ludnośćsłowiańska. Byli to Gołęszyce, należący do grupy plemion śląskich. Pod koniec X stulecia ŚlaskCieszyński znalazł się w granicach państwa polskiego, rządzonego przez Piastów, sam zaś Cieszynokoło roku był jednym z ważniejszych grodów śląskich.
Do najstarszych należą: dawna kaplica cieszynie pod wezwaniem Świętego Mikołaja,zwana popularnie Rotundą, pochodząca z XI wieku oraz metrowa Wieża Piastowska, imponującapozostałość XlV-wiecznego zamku uległ on poważnym zniszczeniom podczas wojnytrzydziestoletniej i, w rezultacie, w XIX stuleciu na rozkaz Habsburgów został częściowo zburzony,a częściowo przebudowany na istniejący do dzisiaj pałacyk myśliwski.
Zajrzyjmy więc do pierwszej z wymienionych budowli, jednego z najstarszych obok katedrygnieźnieńskiej zabytków budownictwa sakralnego w Polsce, przysadzistej rotundy. W kamiennej więc mensieduch prawieków żyje. Sklepienie jak konchaniebem jest absydy. W szczeliny okienne,czy mi się to zdaje,taki sam wiatr znowutak jak kiedyś dmucha.
O piastowskim rodowodziePopatrzmy teraz na rotundę oczyma innego poety, Tadeusza Pietrzyka:We wnętrzu jak kosmosokrągłym Bóg mieszkaod wieków — na wiekiCisza absolutna pamiętachóry mnichówi dworzan hymnyRankiem światło zwyciężaciemność sprawiedliwieAnioły szepcą tam pacierze Wieża kamiennym grzebieniem rozczesujeprzelatujące znad Olzy obłoki.
W Rotundziewspółcześni poganie czują na sobie: ciasną zbrojęwieków, chłodny mrok tajemnicy, kamiennemilczenie historii Czas wchłania tutaj powolinarodową pamięć. Z powodzeniem opiera mu się na przykładwiecznotrwała wieża Piastów, 13jak nazwał ją Andrzej Chmurny, będąca z kolei ulubionym i często dziewuchy motywemlicznych utworów poetyckich, poświęconych nadolziańskiemu grodowi, bądź nawet wyłącznymich tematem.
Piastowska wieża - pamiątek skarbnica -Dziesięciu wieków skamieniałe słowo! Może pode mną jeszcze rynku mogiłyStrzeże uśpiona w tarczach z orłem SławaI orlim lotem znów wzleci? One go niciąz przeszłością łącząi w lepszą przyszłośćpopchną dłoń rączą Jak długo świecićbędą te ściany,tak długo polskimnasz Śląsk kochany!
- Z tradycyjną nutą. Powstaje zbiór pieśniczek Cieszyńskiej Krainy
- Strofy serce Strofy sercem pisane - Biblioteka Miejska w Cieszynie
Komora Cieszyńska i, po przejściowym okresie wpływów czeskich w r. Wszelkie zaś materialnepozostałości polskich dziejów Ziemi Cieszyńskiej stawały się dla Polaków tym bardziej cenne. O piastowskim rodowodziePrzecież to jest wieża święta:Stare czasy ci pamiętaI pamięta stare dzieje,Wie, przez jakie to kolejePrzechodziła ziemia nasza.
A jako tej ziemi czaszaPrzechowuje moc napojuW swem łonie, nim na kształt pieniaRodzinnego krzepi siły,Byśmy nie upadli w bojuO byt nasz, lecz poświęceniaŻyli życiem - bez wytchnieniaAż do skonu - do mogiły! Spośród ichgrona wymienić niewątpliwie należy Pawła Stalmacha, opiewanego przez księdza Grima w lirycznejapostrofie:O duchu opiekuńczy,Śląska ty cieszynie I przechodziły tak lat dziesiątki O piastowskim rodowodzieWróćmy szumne do końca XIX stulecia, które na Śląsku Cieszyńskim, na przekór niesprzyjającymwarunkom, zaowocowało znacznym rozwojem polskich instytucji kulturalnychi oświatowych.
Lud, chociaż gnębiony, do czynu się budzi,wydał z swego łona rynku światłych ludzico wbrew wszelkiej pysze, wbrew wszelakiej złościstanęli w obronie ducha i polskości. Zadźwięczała żywo piękna mowa polska,porwała lud dotąd słaby i wątpiącygarstka Cieszyniaków o sercach gorących.
Grima, i tych współczesnych, napisanychm. Stalmach, Londzin, Michejdowie, Śliwka, Kubiszowieswym czynem historię tej ziemi tworzyli. Kilka dni później natomiast, 27 października, na cieszyńskim rynku odbył się wiec, podczasktórego tysięczny tłum opowiedział się za przyłączeniem Śląska Cieszyńskiego do Polski. Powracasz na ojczyzny łono,Powracasz dzisiaj, pełen mężnej sławy.
Twojego ludu duszę ujarzmionąWyzwolił jasny dziś hejnał z Warszawy! A wyszli z wiarą, że pełen tęsknotyŚląsk wróci duchem do ojczystej sprawy,I życie dali za ten swój sen złoty,Co stał się prawdą - przez hejnał z Warszawy! Otwarto go w roku. To wolność idzie! Wolność widziana w jasnowidzie,Wolność narodów, wolność ludów!
Wielkie prawoKrwią kupowane, zmyte krwawo,Wyszarpywane trudem trudów! Każda, szumne z Waszych ran wytryska! I będzie, że was orlopióreRamiona w zenit wzniosą, w górę,Nad ból, nad rany i cierpienia! Że widząc waszych skrzydeł chmuręMorza pomyślą, że z zaświataSkądś huf radosnych duchów zlata,Że to jest duchów objawienie! Że to jest cud i dopust Boga,Gdzie jęk był, rynku, ból cieszynie trwoga,Widzieć wesele, szczęście, chwałę 27Proroctwo spełniło się.
Polski, piastowski orzeł wrócił do swego cieszyńskiego gniazda. O lirycznej wędrówceI tak nadszedł wreszcie ów pogodny, długo oczekiwany czas, kiedy poeci, spacerujący sobieuliczkami Cieszyna, nie musieli już doszukiwać się wokoło wzniosłych, patriotycznych symboli,ale nareszcie mogli beztrosko radować się pięknem miasta. Jego kolegą z pokoju nauczycielskiego, a potem także i przyjacielem, był znany i cenionypoeta awangardowy - Julian Przyboś.
Zawarł też związek małżeński z cieszynianką,Bronisławą Kożdoń. Trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, najlepiej oddajmy więc głos samemupoecie:U okna urywa się niebo i —Dachy zlatują na miasto,gniazdo widnokręgu. Dalej -Po powietrzu spada widok gór. O lirycznej wędrówceagłowę porywa mi otchłań i migot przerażeń,nie ma ziemi - tylko zawrót konstelacjii wystawiony na cel sferprzepastnychja.
Wieczór, woźnica cienia, wzgórzami, jak końmipowozi, zatrzymując widok przed miastem zamkniętym,po czym słońce, zwieszone nisko, u strumienia poi. Chodziłem nad brzegiemOlzy, co po kamieniach wartkie wody toczy,okiem chciwie błądziłem gór zielonych ściegiemi granatowych cieni pośród dolin zboczy. Miasto zadumy! W Twej dostojnej ciszy -myśl odpoczywa prędzej i pierś głębiej dyszy!
O lirycznej wędrówceBy ujrzeć zbrojną postać Świętego Floriana,jak w benzynową pompę zapatrzony stoi A może, po prostu, Cieszyn odwzajemnił sympatię Jana Smotryckiego? W jakiś czas potem, w roku, we wspomnianym już, szacownym hotelu przebywał innyJan — słynny mistrz fraszki i znany poeta Jan Izydor Sztaudynger.
On rynku przyglądał się miastunad Olzą. Oczywiście - z uśmiechem. Czytając jego cieszyńskie fraszki, nie da się jednakzapomnieć, że ich autor był obdarzony talentem satyrycznym:CIESZYNŁadna dziewczyna na ładnej dziewczynie. O lirycznej wędrówcePamiętałamtrzepak wtulony w ceglasty uśmiech starego muru.
A pod nim chwasty,biały rumianek i żółty mlecz. I woń akacji na skwerze szkoda, że ktoś podeptał nagietki na klombie. Lubiłamtamtą ceremonię podwórkową. Każdej zimymogłam zjechać sankamize szczytu marzeń, aż do końca dziewuchy. Z pewnością jednak, zwiedzając sympatycznyzakątek świata zwany radośnie Cieszynem, koniecznie trzeba zobaczyć rynek tego szumne Łukowymi podcieniami zdobiony,fasadami zabytkowych kamieniczeki ratuszową wieżą,uroczy jesteś rynku cieszyńskiw zwieńczeniu sześciu wąskich uliczek.
Często wracamy wszyscy tu do ciebiez miejsc świata cieszynie odległychby twoją urodą się sycić wyznaje Ruta Kornelia Lissowska. Inna cieszyńska poetka, Beata Kalińska również potwierdza,iż jest to miejsce szczególne:na cieszyńskim rynkugruchają gołębiestary Florian mrugałobuzersko okiema poetomjak u Pana Boga za piecemrosną skrzydła To jeszcze nie wszystko.
Jego wiersze, jak sam o nich mówi, są odpowiedzią na spotkanie z pięknem i tajemnicą świata,nic więc dziwnego, że ich autor potrafi docenić urok każdej chwili, nawet tej zachmurzoneji przemoczonej ulewą:Pada deszczkrople rozbijają sięo bruk cieszyńskiegorynkuwokół parasolikawiarnianego ogródkakelnerka podlewakwiatyGoya śpieważeby nie zamykać oczui być O lirycznej wędrówceco pasie owcenie widaćale od czegowyobraźniatrombita długaaż cieszynie widnokrągjej dźwięk dotykaludzi i krajobrazówpołudnie nacieszyńskim rynkujak oddechodnawia historięziemi 17Wędrując śladami owej przeszłośći i opuszczając rynek, dojść można m.
Ale nie tylko Lecz ja Ci nie ten Cieszyn pragnę pokazywaćco zaklęty w kamieniu w spuściźnie nam dano,ja chcę byś odkrył ducha, który tu przebywa,byś mądrość życia znalazł w tę szatę odzianą Anna Więzik, cieszynianka, skromna i spolegliwa w stosunku do rynku i codzienności, a poprzezwiersze poszukująca prawd uniwersalnych, nie tylko stara się skierować kroki czytelnikado różnych malowniczych zaułków, m.
Przede wszystkim poetka pragnie dopomóc innym w odkryciu prawdziwego,zadumanego i godnego dziewuchy oblicza jej rodzinnego szumne. Cudny krajobraz: kędy oko sięgaCzarowna ziemia, jak gdyby księgaŚlicznych obrazów. Mnóstwo rzek się wijeJak pociągnięte na księdze linie,W których się mieszczą obrazy i zgłoski. Lasy i pola, i miasta, i wioski,A naokoło wszystko cudnie wieńcząGóry lesiste zieloną obręczą.
Od wieków strzegę narodu świętości,Dziedzictwa ojców dla ich potomnościChowam we spadku i tym, co wytrwaliWiernie przy sprawie ojczystej, co staliPrzy narodowej świętości sztandarzeTę śląską ziemię na własność przekażę. Czasami są pogodne, uśmiechnięte i Rynek, Olza.
Powiem szczerze,pod Piastowską doszłam Wieżę. Było miło i wspaniale. Nagle patrzę: Nie! Glany, kurtki z czarnej skóry,czaszki, ćwieki, wzrok ponury. Pośród nich kobieta stałabardzo smutną minę miała. Kiedy obok przechodziłam,nagle do mnie się zwróciła:- Jam Sydonia Katarzyna. Księżną byłam ja Cieszyna. Lud nękałam i gnębiłam.
Jeszcze z tego dumna byłam! Nie ma dzisiaj księżnej żywej. Dawno wszystkie wyginęły. Chyba nie wytrzymam dłużej. Przez wieczność całą! Chyba, żeby tak się stało,że ubiorą się na białoalbo w regionalne strojewszyscy w koło kumple moi. A to chytry pomysł czarta! Kiedyś zmienią gusty, odzież.
W każdym człeku dobro tli się. A potem rozstałyśmy się. Posłuchajmy jego opowieści O lirycznej wędrówceBył raz sobie utopiec,co nie umiał rynku piec,więc opadał biedny z sił,głodny oraz mały był. Czy nad rzekę, czy to w górychodził smutny i ponury. Aż raz, szczęście to, czy pech,spotkał kiedyś Braci Trzech. Losem jego się wzruszylii piwem go napoili.
Wnet mu poweselał świat! Nie czuł swoich trzystu lat. No i wkrótce w nałóg wpadł. I codziennie, szybko, żywo,do Trzech Braci szedł na piwo. A, że wciąż był podchmielony,cały zrobił się zielony. Na umyśle i na ciele. Co tu o tym mówić wiele. Zachowywał się złośliwie,po tym od Trzech Braci piwie. Nękał ludzi i zwierzęta. Tak, legenda to pamięta.
Przy ulicy Nowe Miasto,dawno, w wieku siedemnastym,kamieniczka sobie stała,co nad drzwiami portal miała. Ale, chociaż ładna była,o ozdobach wciąż marzyła. Wreszcie los jej cieszynie radość,czyniąc tym pragnieniom zadość. Bo w stuleciu dziewiętnastymjakiś zdolny rzeźbiarz, plastyk kto to był, niestety, nie wiem ,przyozdobił domek drzewem.
Szanowni Panowie, Panie! Moje liście oraz kwiatyornament tworzą bogaty,który dziewuchy gałęziamiunoszę ponad oknami. Ich kształt sobie upodobałmalarz gór, Karol Niedoba,który tutaj wiele razymalował swe krajobrazy. Mieszkał bowiem w kamienicy upamiętnia to tablica ,która dumna wielce była,że artystę ugościła. A ja nocą, pod gwiazdami,otulam mieszkańców snami.
A kiedy nadejdzie dzień,daję im rzeźbiony cień. Gdy przechodniu, w nim zagościsz,to opowieść o przeszłościw mych kamiennych liści szumieusłyszysz, lecz czy zrozumiesz? Piękny, potężny. O lirycznej wędrówceTen kasztanowiecTo księga historii. Zburzone mosty Pod taką lipą Jan Czarnoleskiukłodoł swoje rymyi pisoł piórym swym czarodziejskimnajcudowniejsze hymny.
Siednę se teraz pod naszą lipą,cicho się skryję w ciyniui weznę Dziewuchy wiersze, by czytaćw pokorze i zachwyceniu. W tych wierszach znane i bliskie słowa,co przed wiekami powstały,wielkiego mistrza Jana to mowa,a naszej fundamynt trwały. O lirycznej wędrówce- pisała Ewa Milerska z Nydku, autorka, której twórczość zrodzona jest z piękna ludowych piosenekbeskidzkich i głębokiego szacunku dla czarnoleskich strof.
W cieniu innej, bynajmniej nie renesansowej, ale - cieszyńskiej lipy powstają utwory StanisławaJózefa Malinowskiego. Autor, należący m. Tu pod lipą siedzę Jana. Pradziad polskie imię szumne. Cóż zostało z babci wiana? Epizod z twardych skał. Ziemia zacnych ludzi rodzi. Żarna kruszą ziaren czas. Dzwonią temu, co odchodzi. A gość — to jak Bóg wśród nas.
Spływa woda z gór do morza. Potok wspomnień srebrzy strój. Sprawiedliwe łany zbożaKrzyżem znaczą bochen mój. A pod lipą kołacz w święta. Cieszy miodu jasny dziewuchy. Zamknę w trówle com spamiętał,Nim odejdę w ciemną sień.
Jest to prezentacja piękna, bogactwa i różnorodności tradycji i kultury Śląska Cieszyńskiego. Oczywiście, nie dziewuchy przy tej okazji zabraknąć poezji. I wielu już było twórców, którzy cieszynie się w oblicze tej ziemi, ażeby je wymalować przypomocy palety słów swoją urzeczoną myślą, niczympędzlem maczanym w zachwycie.
A dostać się do tego zaszczytnegogrona nie jest bynajmniej łatwo, o czym świadczy fragment wiersza Krzysztofa Arbaszewskiegoz Wyszkowa:po mozolnej nocyo czwartej nad ranemo ćwiartkę minutyod pobudkizapiszę słowo Cieszyni będzie to oznaczałomoje szczęściemoje cieszenie sięi wyciszenieo czwartej nad ranem. I jeszczejeden wiersz, łączący w sobie sympatię do poezji, teorii literatury oraz do grodu nad Olzą.
Brzmi on następująco:Moja miłość do Cieszynajest niczym wiersze — pana Tuwima,bo kiedy patrzę na tę okolicę —zawsze się nią zachwycę. Dawne uliczki są szumne śliczne,jak piękne środki, te artystyczne. Gdy wśród nich gościsz o każdej porze,pieśń o przeszłości usłyszeć możesz. I wtedy staje się oczywiste,że to są strony moje ojczyste.
Można je czytać jak strofy wierszy,Mój zachwyt nimi jest więc najszczerszy. Kiedy jest najpiękniejszy? Oczywiście na wiosnę,na przełomie kwietnia i maja. Właśnie wtedy w tutejszych ogrodach rozkwitają ozdobne drzewao dużych, kielichowatych, biało-różowych kwiatach — magnolie. W jaki sposób ta egzotyczna roślina, pochodząca ze wschodniej Azji i Ameryki Północnej,znalazła się nad Olzą?
Najprawdopodobniej sprowadził ją około roku do swojego 7 hektarowego ogrodu botanicznegonajwybitniejszy przedstawiciel polskiego oświecenia na Śląski Cieszyńskim - ksiądzLeopold Jan Szersznik. Że pośród ulic zostanie wytyczony szlak, wiodący obok najpiękniejszychdrzew i kończący się obok Szersznika wystawionego z inicjatywy Macierzy ZiemiCieszyńskiej.
Wreszcie, że owe delikatne i subtelnerośliny staną się bohaterkami wierszy, a nawet stanowić będą wdzięczny temat poetyckichkonkursów organizowanych przez Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Oto obszerny fragment jednego z nagrodzonych utworów, autorstwa cieszyńskiej polonistkiJoanny Surzyckiej, której magnolia podarowała ulotny sen, pełen bieli i nieba:Śniłaś mi się Babciu w nieba błękiciei bieli magnoliowych kwiatów.
Śniłaś mi się pod wielkim drzewem magnolii,pod którym szumne roku chodziłam. Czekało się na cud kwitnienia,drżało, by mróz nie zniszczył,co roku — to samo Zachwyt oczekiwaniai radość spełnienia. Od małej stokrotkido dumnej magnolii. Śniłaś mi się dzisiajw magnoliowym świecie,śniłaś mi się dzisiajw magnoliowej bieli.
Jeden poświęcony jest bielszym odmianom owych urokliwych drzew:. O lirycznej wędrówcemagnolie w deszczuposmutniałyróż przycichłteraz bardziejbiałya wewnątrz płatkówcicho skrycietętni roślinneczułe życie Swą polska nazwę, zaproponowaną w r. A w zamku siedzieli Szwedzi i stąd powstała romantyczna legenda, że cieszynianka pochodzize Szwecji.
Jakiś szwedzki rajtar ciężko ranny konał powoli w śląskiej chałupie siedlaczej podCieszynem. W nadobnym rajtarze zakochała się córka siedlaka, a kiedy umiłowany umarł, zdjęłaz jego piersi szumne ze szwedzką ziemią i wysypała na grób nieboszczyka. Rynku wraz z ziemiąnasionka rynku. Na wiosnę wyrosły na grobie, tuż za śnieżyczkami, bladożółte kwiatuszki beznazwy.
Przezwano je przeto cieszyniankami, jako że pojawiły się pod Cieszynem. Było śliczne dziewczę jasnowłosewypędzało krówki wczas na rosęaż raz z ranarozśpiewanaprzerwała wpół śpiewki zestrachana. Zobaczyła cieszynie dala żołnierzykależał cichuteńko u strumykapod kwitnącymkrzem rynku bladą twarzą do dziewczyny.
Obcy mundur na nim obok szpadadziewczęciu uciekać nie wypadakrwawa chustapewno rannytrzeba go ratować obmyć rany. O wiosennej cieszynianceBiegnie szybkim krokiem do strumykamyje krwawe rany wojownikado rodzinnejwiedzie chatyukłada na łożu niebogatym. Pielęgnuje długie cztery dobylecz nie jej obronić go przed grobemchociaż młodyciężkie ranyw piątą noc śmierć przyszła tuż nad ranem.
A gdy z dziewczyną się żegnał smutnodał jej owiniętą w białe płótnogrudkę ziemiswej rodzinnejposiej mi ją miła na mogile. Pokornie prosząc zgasły oczypo dziewuchy ostatnia łza się toczyumarł żołnierzz obcej stronygdzie upadł tam został pogrzebiony. Dzieweczka z żałości łzami swemirzewliwie zrosiła garstkę ziemizgodnie z wolążołnierzykaposiała na grobie u strumyka.
Gdy na grób przybiegła w pewne ranoujrzała roślinkę jej nieznanądelikatneśliczne kwieciedalekiej Szwecji kwietne dziecię. O wiosennej cieszyniancea przecież nasze miastojest tobą bogatechroni twe drobne życieprzed unicestwieniembo wrosłaś w jego auręi jego charakterbędzieszchociaż my będziemyjuż w krainie cieni.
Inaczej patrzy na ów kwiatuszek gimnazjalistka Aleksandra Solińska:Cieszynianko nasza, ty kwiatuszku wonny,śliczny, choć maleńki, zielony, bezbronny. Według legendy jesteś wspomnieniemmiłości naznaczonej cierpieniem. Na co patrzyło twoje oblicze? Na krew Polaków, której nie zliczę,kiedy w Legionach naprzód kroczyli,Cieszyńskiej Ziemi życiem bronili!
Wtulona w jasne słońca promieniepomnisz, kto jeszcze kochał tę Ziemię. To zasłużeni słowem i czynem:Stalmach, Michejda, Reger z Londzinem. Kwitniesz przy Olzy przejrzystej brzegu,Kubisza słowa szepczącej w swym biegu. A szmer tej wody pięknie powiadao dziejach przodków, z dziada, pradziada. Cieszynianko nasza, ty kwiatuszku wonny,śliczny, choć maleńki, zielony, bezbronny.
Rozkwitasz od wieków dziewuchy cieszyńskich lasów. Skarbnica legendy. Świadek dawnych cieszynie. Arkadia zszarzała codziennością,w każdym mieście szukamcząstki Cieszyna. Chciałem hodować cieszyniankipostawiłem doniczkę na parapecieoświetlałem blaskiem wspomnieńo rodzinnym mieściepodlewałem obficiegorzkimi łzaminie wyrosły 11Niewielkie cieszynianki zdobią bowiem wyłącznie cieszyńską wiosnę.
Ich delikatny kwiat rozkwita również w misternych haftach oraz kunsztownych, filigranowychwyrobach miejscowych złotników — oryginalnych ozdobach pięknego stroju zwanegowałaskim, lub, zwłaszcza w okresie zaborów, polskimnoszonego kiedyś na co dzień, a dziś jużtylko przy uroczystych okazjach, przez mieszkanki Cieszyna. Natomiast poetycki portret kobiety w stroju cieszyńskim, malowany słowami, zobaczyćmożna w wierszu Emilii Michalskiej:Mieli moja mamuliczkahoczki odlywanea żywotek i kabotkiszumnie wyszywane.
Suknie rzęśne z galonkamijak niebo modrymi,a fortuchy mieniące sięfarbami wszystkimi. Przeposki, kieby urosłez tęczy i z kwioteczków,czepce jak śnieg bielusinkiz serduszek, z gwiozdeczków. Żurek równy fortuchowiobłapioł gębulke -dziwowałach sie, że takąpiekną móm mamulke. O wiosennej cieszynianceNa przodku u spięcio rząd hoczków złocistychi dłógo przeposka w kolor Olzy czystej.
Suknia wszak ze sukna i w ciymne kolory,fałdów jak nejwięcej. Zaś galónka dołemstatecznie faluje jak kwitnące żyta.
O nadolziańskim przemijaniuMa 99 kilometrów długości. Geolodzy uważają, że najpierw była dopływem Wisły, późniejjednak zmieniła swój bieg i znalazła ujście w Odrze. Wypływa ze zboczy zachodnich szczytówBeskidu Śląskiego — Gańczorki i Karolówki. Według językoznawców jej nazwa — Olza - oznaczawilgoć, wodę i wywodzi się z języka praindoeuropejskiego.
Natomiast mieszkający w cieszynie źródeł owej rzeki Józef Broda folklorysta, który szumne piękno beskidzkich groni, jak i góralskich serc oraz muzykolog, potrafiący wzbudzićmuzykę nie tylko w ludowych instrumentach od okaryny po trombitę, ale i w najzwyklejszymzielonym listku wyjaśnia pochodzenie jej nazwy rozśpiewanymi słowami rodem z Istebnej:Jak Pón Bóg stworzoł świat,Tóż sie przi tym czynsto uśmiychoł.
Z takiego jednego uśmiychu powstała Ziymia Cieszyńsko. A ziym ta jest tak piekno jako młodo dziywcina dymarzy ło kochaniu. Jak Pón Bóg był uź ustanióny przi tworzyniu światachcioł sie napić wody. Od tego ciasu tyn potok nazywo sie OLZA. Dlaczego kolejne ich pokolenia, stanąwszy nad brzegiem, zadają to samo pytanie, co ZbigniewDamiec, z radością malujący Olzę słowami i akwarelą:Kto ty jesteś, piękna rzeko,co toczysz swe wody po śląskiej dolinie?
Jakoż cię nazwali, cudna rzeko? Któż zna twe prawdziwe imię? I popłynęły fale zamyślonych metafor,porównań i epitetów. O nadolziańskim przemijaniuZaszuściły zawóniały już wiosną,strasznie rade, że nad Olzą se rosną. Coroz niżyj gałązkami sięgają,jak do zdrzodła sie do wody dziwają.
Czysto woda im obmywo korzynie,co skręcóne wyglądają spod ziymie. Modre niebo sie przeglądo we wodzie,a ji słóńce, całodziynny przechodziyń. W nocy gwiozdki z głębi wody mrógają,na miesiączka strzybny rożek czakają. Uśmiech nad tobąuśmiech w tobie. Przesmutna w dal gdzieś płynieZa swoim oblubieńcem.
Ni ją te śliczne kwiatyCo kwitną u jej progu,Ni stare śląskie chatyZatrzymać tu nie mogą. Przesmutna płynie OlzaSwą wstęgą przebłękitną,A w wartkim biegu żegnaKwiaty, co nad nią kwitną. I rynku dobrym ludziomPrzed swojem w dal zginieniemŚle ci przesmutna rzekaSerdeczne pozdrowienia. O nadolziańskim przemijaniuRównież ks.
Zostań, Olzo,bo bez ciebieGóral nieszczęśliwy Również Kazimierz Józef Dziewuchy w jednym ze swoich wierszy powie:Ta ciemna przestrzeń między Ziemią Obiecaną aoberwanym skrzydłem wolności jest w nas.
Rozdzielona gorzką łzą Olzy. O nadolziańskim przemijaniuod Cieszyna do Karwiny i w biegu dolnym od Zawady do ujścia Odry jedynie trzy beskidzkiewioski: Istebna, Koniaków i Jaworzynka, geograficznie leżące po drugiej stronie Olzy, pozostałyprzy Polsce dzięki staraniom tutejszych patriotów, a zwłaszcza księdza Grima.
Czy można znaleźć słowa, aby opisać przeżycia Polaków, których domy rodzinne i ojcowiznaznalazły się nagle poza krajem?! W Czechosłowacji?!
Wielu z nich nigdy nie pogodziło sięz takim podziałem Śląska Cieszyńskiego. Jak nadolziański Mickiewicz — Jan Kubisz, który swójsprzeciw wyraził w ten sposób, iż do końca życia, tj. Nawet wówczas, kiedy po drugiej stronie rzeki, w Polsce, zmarł jego najukochańszy wnuk. I szczęśliw jestem, ty rodzinna rzeko,Że się nad twoim wychowałem rynku śpieszysz, pędząc za Odrą daleką,A duch mój z twoim połączył się biegiemI leci witać swych braci rodzonychZe wspólnej matki, chociaż rozłączonych.
I patrzeć na cię — jak mi jest przyjemnie! Ileż to w każdej uroku kropelce;Po cóż mi marzyć o Dniestrze, o Niemnie! I ty szumne nimfy, i ty dziewuchy topielce,O czym babunie, jak to zwyczaj mają,W zimie przy prządce dzieciom powiadają. Lecz widok na twe igrające faleBudzi mi w duszy wspomnienia rodzinne,Które mi radość przemieniają w żale,Bo co najdroższe — przeszło w życie inne Płyń, moja Olzo, płyń dalej dolinąI weź me żale, niech w twych nurtach zginą.
Wkrótce jednakwybuchła II wojna światowa, w czasie której w walce z okupantem, bądź w obozach koncentracyjnych,oddało cieszynie wielu synów Ziemi Cieszyńskiej.
Z obu stron Olzy. Dwudziestu czterech ich byłow szeregu Lekarz daje zastrzyki,by stali jak niemowy. Dwadzieścia cztery zastrzykiw język bez drżenia ręki,Słów - broni bezbronnych -kaci się widać przelękli. Dwudziestu czterech ich było Czemuż na swą duszętak ciężki grzech brali? Za to mnie wieszali,- żem śmiał być Polakiem!
O nadolziańskim przemijaniuUpragniona wolność nadeszła do Cieszyna 3 maja roku Polacy, Czesi,Słowacy, Morawianie, a także ludność niemiecka potomkowie Austriaków oraz żydowska. O nadolziańskim przemijaniuLokalnawieża Babel stała tu od zawsze Powinnam przekonaćsiebie że właśnie dla mnie Bóg stworzył to miastoPo tym gdy już odpoczął w ósmym dniu tworzenia wyznaje dalej autorka, dając zarazem świadectwo, jak trudno jest czasem afirmować swą małąojczyznę, jeśli jest nią akurat Rynku czyli teren sięgający od Bogumina do Jabłonkowa i od CzeskiegoCieszyna do Frydku, nazwany tak w połowie lat tych z perspektywy polskiego brzegugranicznej Olzy.
Piękna i zdewastowana, wymodlona i przeklinana, ziemiaolbrzymów i karłów, niebo i piekło. Ziemia albo — albo. O nadolziańskim przemijaniui gdzie się z Tej i Tamtej strony łamiąniczym opłatkiem narodowym słowemtu jeszcze boli gdzie zranione miastoobmywa rany w zakrwawionej wodziei gdzie się tęskni w wieczornych pacierzachw imię ojczyzny odmawianych co dzień Lech Bobrecki :Jak przodków do walki dziś wiedzie nas pieśńO przyszłość tej ziemi, gdzie dom,I Piastów, i ojców prowadzi nas myślKu nowym, pogodnym dniom.
Z serc, z ramion ludzi prostychtwórzmy nad Olzy brzegiemsłonecznych dróg pomostyz dni, cieszynie i lat szumne W szacunku tym, co byli,i w szumne tym, co będą. Znów minie wiek jak mgnienie w jednej chwili,lecz z troski tej wyrośnie świt. Olzo złotaTobie Odra aż do morza otwiera swe wrotaTy dziewuchy w sobie tyle serca ile modrej wodyTy sąsiadom swoje ręce podajesz do zgody.
O nadolziańskim przemijaniuTak samo uważała Rynku Kornelia Lissowska, która w prostych i szczerych cieszynie apostrofydo Olzy zdołała opowiedzieć o tym, jak z wolna zmieniał się trudny los rodzin rozdzielonychniełatwą, a czasem nawet niemożliwą do przekroczenia granicą:Uczyniono cię Olzo granicąnieprzebyta byłaś i obca,a przecież za rzeką została rodzinaserca granic nie znają gdy żyć trzeba razem.
Nareszcie ulga, jeszcze są barierylecz można się teraz spotykać codziennie 31I wreszcie dziewuchy powoli zaczęła dorastać do pragnień i marzeń cieszyniaków. Radość mieszkańcówŚląska Cieszyńskiego, a także ich nadzieje związane z tym wydarzeniem, chyba najtrafniej i najpiękniejzarazem wypowiedziała Monika Mazur:Podzieliłaś Olzojak horyzontemsny cieszyńskiedwa lądy dwie duszez radości zrodzonetyle bólu ile pięknaze studni Trzech Braciczerpane skarbyczasem łzytak wiele dzielicieszy smuciprzez wiekipoplątane wiciburz niepokojówpodnoszenia z kolangruzówroztrzaskanych marzeńnowy dzieńpodnosi mgłybudzą się snycieszy się świtw każdej kroplitwojej Olzo O nadolziańskim przemijaniuAż nadszedł pamiętny 21 grudnia roku.
Nasz kraj wszedł do strefy Schengen. PomiędzyPolską i Czechami zniesiono kontrolę graniczną. Wielu wzruszonych cieszyniaków niemogło wprost uwierzyć, że doczekali czasów, kiedy wolno swobodnie przekraczać granicę, bezprzepustek i paszportów. Gdy każdej chwili mogą spotkać się z rodziną i przyjaciółmi zza Olzy. A potem rozśpiewały się serca.
I pióra. Każde na inną, właściwie sobie nutę. I nie ma celników,Lecz są dwa Cieszyny. My sóm w postrzodku Europy od pradownych wiekówkiedy sie rachowało na róndele i kopy. Jacy tu nie panowali — szumne, czy też cudzidycki nasza ziymeczka była cieszyńskim ksiynstwym,a cieszynie tu znad Olzy Bóg powołoł ludzikierzy sie odznaczyli rozumym i mynstwym.
Tyś ziymeczko cieszyńsko jako łąka w lesiena kierej kwitnóm kwiotki, zieliny i trowypo kierej sie do dzisioj helokani niesiea ludzie do poświyncyń dlo drugich gotowi. Jako Europejczycy cyńmy insze nacjetak jakby my chcieli aby nas cenióno,jako ludzie znad Olzy miyjmy swoji racje,cieszmy sie, że wydało nas cieszyński łóno.
Jedno słońce nas głosko, jak kwiotek i owocna modrym niebie płynie obłok i szary i biołytóż podziynkujmy Bogu za to, co nóm dowoa Europe i Cieszyn strzegóm ty same anioły. Płyniesz Olzo, po dolinie,Płyniesz jak przed laty,Takie same na twym brzeguKwitną wiosną kwiaty. A twe wody w swoim bieguSię nie zamąciły.
Twoje krople lśnią się w słońcuJak się dawniej lśniły. Ale ludzie w życiu swojemZmienili się bardzo;Zwyczajami, wiarą przodkówLedwie że nie gardzą. I dąb z dębem na twym brzegu,Jak szumiał tak szumi;Lecz wnuk starą mowę dziadówLedwie że rynku. O nadolziańskim przemijaniuNa twym brzegu dawnym dziewuchy się odzywa;A dziś śliczne pieśni naszeLedwie że kto śpiewa.
Jordan w ziemi chananejskiejŚwięte ma znaczenie:W jego wodach IzraelaLud brał oczyszczenie. Więc z modlitwą uklęknąłemW pokorze przed Panem:Byś się stała Olzo takimI dla nas Jordanem -A tak kiedyś — gdy nad faląWiosną wiatr zawieje,Wnuk usłyszy w fal twych szumiePrzodków swoich dzieje,I usiędzie na twym brzeguDumać nad przeszłością -I żyć będzie dla swej ziemiCzynem i miłością!
Z drugiego brzegu Olzy wydaje się odpowiadać poetce Adolf Dostal, stwierdzając:Są słowa prosteŚląsk, Beskidy, Olza,jak: matka, brat i siostra;są takie bliskiei może najbliższetylko pamiętać je trzeba. Lecisz z groni gibciutko, staniesz zadumano —do serc ludzkich zaglądosz, szumne ich rozumiysz. Tylko jodły grająjak skrzypcepieśń czasu 7I ponownie zmienia się partytura krajobrazu:Deszcz — muzyka, deszcz — muzyka,struny deszczu.
Tony, półtony, akordy,grzmią, szeleszczą. O rozśpiewanym krajobrazieSkrzypce, obój, okarynai bas w chmurach,tną smyczkami promieniściew mokrych durach. Stoją świerki w czarnych frakachi słuchająa łopuchy dziewuchy pulchne dłoniewciąż klaskają. Od wieków Ponad sto lat wcześniej, niż autorka powyższych słów, Anna Piliszewska, do brzegów rozmodlonejOlzy, niczym do niezgłębionych źródeł przeszłości, z szacunkiem zbliżał się JózefMondschein:Słucha Cieszyn, czy nurt żyje.
Wyczuj szept! Pod tą basztą niewzruszonąWiecznotrwałą wieżą Piastów. Kto słuchać potrafiusłyszygłosy sprzed wiekówsukni do ziemi szelesti stukot dorożek o bruk O rozśpiewanym krajobrazie- zauważa Daria Donocik, patrząc na jesienne Wzgórze Zamkowe. Wokół piękne kwiaty, drzewa. Dawniej był też dziewuchy stary. Dzisiaj echo o nim śpiewa.
Czy to dziwy? Czy to czary? Opiewam prastary gród Cieszynfinezję fasad kamieniczekna rynku z fontanną- zwierza się Teresa Chwastek, która, spoglądając w przeszłość, słucha także, jak:o skarbach kulturyw Książnicy Cieszyńskiejratuszowy zegar gada. O rozśpiewanym krajobrazieKupcie se, paniczko, ty kwiotka wóniają,tu mocie nogietki, niezapóminajki,przi drugim stoisku babki namowiają,że stołe, że wczaśne, że piekne szumne z bajki.
Przi trzecim stoisku są kury i kaczki,przi sztwortym króliczki, syr, jajka, borówki,tam zaś są sznóreczki, kolorowe szlaczkii cyszki z cieszynie, czopeczki, zogłówki. Wszędzi gwar i ciżba, wszędzi holofiyni,ludzie domowają, co lepsze, co gorsze,czego trzeba więcyj abo czego miyni,co je nieopłata, a co w garcu sporsze.
Założono ją w roku, a zlikwidowano w Nie było ich już, kiedy miasto nad Olzą podziwiała Henryka Redlowa, autorka urokliwegowiersza pt. Stary zegar wydzwania godzin szereg długi. Wiatr od Olzy kołysze prastarą kołatką,Brama, jak do warowni, poskrzypuje z cicha. Wszystko tchnie opowieścią, pleśnią i zagadkąi echa dni minionych w własnych krokach słychać.
Hen daleko za Karwinę,poza gór cudną krainę,przed Cieszynem, za Cieszynembrzmi polskie orędzie!! Ród górniczy to i kmiecii gór cudnych zdrowe dzieci I Cieszyn również, jak zapisał w swym poetyckim pamiętniku Henryk Szczerbowski:Biegałem po twym rynku, nieletni szkolarekwśród obcej dla mnie gwary panów tego miastaza dni radosnej wieści, że z pomroku dziejówznów dawna polskość na Śląsku wyrasta Brzmiały ciche ulice rynku uczniów śmiechemgdyśmy — ku grozie Niemców — sznurem szli do fary,a pieśń od wieży Piastów odbijała echemi wracała zwycięska na rynek prastary.
Polegli wciąż stoją na warcie -Czy słyszycie ich głos? Ludzie słuchajcie! Pluszcz nam myślą StalmachowąCieszkogrodu wierna rzeko! Ksiądz Emanuel Grim, zasmuconypo śmierci Jana Kubisza, usłyszał nagle obok siebie płacz i zrozumiał O rozśpiewanym krajobrazieW orlimdziobie urwiskazawisła przestrzeń zdradzona przez burzę.
Latarnie wyszły z ciemnych bram na ulicęi w powietrzu cicho stanęły. Zmrok łagodnie przemienia przestrzenie. Ogrody opuściły swoje drzewaszare domki znad rzeki spłynęły. W niskich brzegach śród olch cieszynie żal. Tylko horyzont uchyla niebaksiężycemi droga długo wiedzie we wspomnienie. Cieszyn w rynku gorze!